Prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym nie jak zaczynają, lecz jak kończą
Kaczawa po meczu pełnym zwrotów akcji wygrała niezwykle istotną wyjazdową rywalizację z Dębem Stowarzyszenie Siedliska.
Od początku obie ekipy rozpoczęły mecz niezwykle zdeterminowane. Dębowi udało się zawiązać kilka akcji w środkowej strefie przed bramką Miłosza Kudłacza. Efektem tego była przypadkowa akcja, w której nasz stoper chcąc wybijać piłkę trafił z małej odległości w innego obrońcę Kaczawy. Piłka dostawszy rotacji wturlała się obok lewego słupka bramki, a gospodarze po golu samobójczym wyszli na prowadzenie. Później w kilku akcjach Dąb był bliski podwyższenia prowadzenia, lecz dobrze spisywał się Miłosz Kudłacz. Kaczawa odpowiedziała strzałem w poprzeczkę, lecz sędzia odgwizdał wcześniejsego spalonego. W kilku sytuacjach dobrze odnalazł się też Marcin Kowalski, niemniej brakowało skutecznego wykończenia. Bardzo groźni byli gospodarze z licznych w tej części gry rzutów rożnych, lecz ostatecznie to Kaczawa trafiła do siatki. Z lewej strony znakomicie odnalazł się Paweł Chmurowski i precyzyjnym strzałem doprowadził do remisu. Przed przerwą Marcin Kowalski oddał jeszcze jeden groźny strzał, lecz trafił w słupek. Po 45 minutach utrzymywał się wynik remisowy.
Już na początku drugiej odsłony meczu tuż przed linią szesnastki faulowany był Kamil Kontraktewicz. Poszkodowany sam podszedł do wykonania rzutu wolnego i nie mając skrupułów dla swojego byłego zespołu wyprowadził Kaczawę na prowadzenie. Od tego momentu Dąb usilnie chciał doprowadzić do wyrównania. Miała pomóc temu świeża krew, która została wprowadzona przy niekorzystnym wyniku. Niestety w 67' po stracie w środkowej strefie boiska, z prawej strony, Dąb wyprowadził zabójczą i niezwykle skuteczną kontrę. Nowy wynik spotkania to 2:2. Gospodarze poszli za ciosem i niemal udało im się wyjść na prowadzenie, lecz groźne dośrodkowania albo przecinali obrońcy, albo na posterunku był nasz bramkarz, albo futbolówka mijała bramkę. Kaczawa także miała swoje oskrzydlające szanse, które czasami kończyły się nawet kilkoma próbami strzałów w jednej akcji. Wydawało się, że mecz zakończy się niesatysfakcjonującym nikogo podziałem punktów. W doliczonym czasie oblężenie bramki gospodarzy precyzyjnym strzałem w prawy róg wykończył Michał Śliwiński. Nasza drużyna wpadła sobie w ramiona, a sędzia postanowił nie wznawiać gry i gwizdkiem oznajmił zwycięstwo Kaczawy.
W dramatycznych okolicznościach wygraliśmy drugi mecz w sezonie, co pozwoliło przeskoczyć w tabeli naszych dzisiejszych rywali. Następne spotkanie rozegramy za tydzień u siebie, a rywalem będzie KS Legnickie Pole.
Komentarze