Come back Kaczawy, lecz to Płomień przechyla szalę zwycięstwa na swoją stronę
Scenariusz meczu w Radwanicach był niezwykle interesujący, a poziom piłkarski wysoki. Niestety, bez happy end'u.
Już w pierwszych minutach dość mocno zaatakowali goście i po naszej niefrasobliwości w 7' zdołali objąć prowadzenie. Błąd w ustawieniu w obronie szybko zauważył Krzysztof Szymkowiak, zagrywając prostopadłą piłkę do Szymona Gila. Ten ogrywa wychodzącego Miłosza Kudłacza i spod samej linii końcowej strzela niemalże z zerowego kąta. Piłka odbija się od słupka pustej bramki i wpada do siatki. To już aż szósta bramka tego zawodnika przeciw Kaczawie w ciągu dwóch lat - wcześniejsze strzelał nam w barwach Zawiszy Serby (5:0, 5:6, 4:3). W dalszych minutach mogliśmy podziwiać porządne piłkarstwo z obu stron, gdzie Kaczawa zaczęła kreować sobie coraz więcej okazji, choć i kilka razy było groźnie w naszym polu karnym. W końcu po pół godzinie gry przyszły naprawdę groźne ostrzeżenia dla gospodarzy, zwiastujące rychłą utratę bramek. I tak się stało w czasie piorunujących ostatnich 6 minut tej części gry. Najpierw w 39' Dawid Śliwiński wyprowadza się sam na sam z bramkarzem, lecz będąc trochę z boku trafia w nogi Norberta Szczypińskiego. Za akcją nadążył z drugiej strony Michał Śliwiński i dobija lecącą w jego stronę piłkę głową. 1:1. Tuż przed przerwą ponownie w polu karnym czaruje Dawid Śliwiński, a presji nie wytrzymuje defensor Płomienia, kopiąc w nogi naszego pomocnika. Rzut karny pewnie egzekwuje Michał Śliwiński i wychodzimy na prowadzenie. Już w doliczonym czasie fantastyczną akcję przeprowadzają bracia Ceglarscy. Adrian wypuszcza piłkę z prawej strony obrońcy gospodarzy, obiegając go jednocześnie lewą. Dośrodkowuje w pole karne do swojego brata, a ten znajduje się i uderza niczym Grosicki w meczu z Finlandią - pod samą poprzeczkę. Tym samym w końcowych minutach pierwszej połowy odwracamy losy meczu i prowadzimy do przerwy 1:3.
Druga połowa to w dalszym ciągu ataki Kaczawy. Zdawać się mogło, że tylko powiększymy swoją przewagę bramkową. Być może zabrakło w tym cierpliwości. W 47' wszyscy zawodnicy na boisku poza Miłoszem Kudłaczem znajdowali się na połowie Płomienia. Kaczawa zamknęła gospodarzy. Nasz obrońca wykonuje dalekie podanie górą, które zostaje przechwycone przez rywali. Ci książkowo wykonują błyskawiczną kontrę, której bohaterem jest szybki Krzysztof Szymkowiak, strzelający gola kontaktowego. Choć Kaczawa wciąż budowała, to nie miała pomysłu na dobrze zorganizowany blok defensywny radwaniczan. Przeciwnicy z kolei groźnie kontrowali, zyskując przy tym mnóstwo rzutów rożnych. Po jednym z nich padł gol wyrównujący w 70'. Po dośrodkowaniu piłka jest strącona na 18 metr, a będący w świetle bramki Mateusz Adamczyk uderzył obok słupka i wyrównał na 3:3. Kaczawa wciąż próbowała, ale i Płomień poczuł krew. W 78' wydaje się, że faulowany był w polu karnym Michał Raczkowski, lecz gwizdek sędziego milczał. Na 5 minut przed końcem akcja prawą stroną Płomienia. Błąd w asekuracji pozwala wejść skrzydłowemu w nasze pole karne, a tam rozpaczliwie interweniujący Miłosz Kudłacz nie daje rady powstrzymać Piotra Brzezińskiego. 4:3. Do ostatnich sekund próbujemy wyszarpać choćby punkt, lecz niestety nieskutecznie.
Kaczawa - podobnie jak każdy przyjezdny w Radwanicach w tym sezonie - przegrywa swój mecz. Kolejne spotkanie planowanie jest za tydzień w Bieniowicach z jednym z outsiderów ligi, Gromem Gromadzyń - Wielowieś (w tej kolejce Grom zapunktował po raz drugi w sezonie, remisując bezbramkowo z Gwardią Białołęka).
Komentarze