Bez przegranej w lidze, ale i liderowania
Kaczawa, choć z minuty na minutę zyskiwała coraz większą przewagę, tylko zremisowała 1:1 z Błękitnymi Koskowice.
Mecz rozpoczął się od mocnej niefrasobliwości w naszych szykach obronnych. Już w 8' górne dośrodkowanie Jakuba Akackiego z rzutu rożnego minęło obrońców i trafiło na głowę Jakuba Prusa, który z najbliższej odległości otworzył wynik meczu. 0:1. Potem gra utkwiła w martwym punkcie. Goście nie byli w stanie skonstruować jakiejś ciekawszej akcji, ale także "gospodarze" odbijali się jak od ściany. Piłka nieco więcej razy latała nad polem karnym Błękitnych, ale głównie albo padała łupem bramkarza, obrońców, albo wychodziła poza pole gry. Rzadziej atakowali koskowiczanie, ale raz zrobili to naprawdę konkretnie. Konrad Cieślak zdołał odejść na bok od naszego stopera i wydawało się, że jest sam na sam z bramkarzem. Został jednak zamknięty do boku, a wobec dobrego ustawienia Miłosza Kudłacza piłka nie wpadła do siatki. W pierwszej połowie niezłą okazję miał także Dominik Wiśniewski, ale będąc z boku bramki nieczysto uderzył z 8 metrów. Z minuty na minutę Kaczawa przejmowała inicjatywę, ale do przerwy przegrywamy 0:1.
Druga część meczu to już prawdziwa dominacja Kaczawy, która wyglądała dużo lepiej kondycyjnie na tle rywala. Groźne akcje były konstruowane bokami, ale także środkiem i jedynie dobra organizacja defensorów "przyjezdnych" pozwoliła im utrzymać prowadzenie. W 56' wykonaliśmy jednak zabójczą akcję. Świetnie w uliczkę przy linii bocznej został wyprowadzony Krzysztof Karpowicz. Idealnie dograł na głowę Dominika Wiśniewskiego, a ten zrobił użytek ze swojego wzrostu. 1:1! Kaczawa napierała, Błękitni próbowali ratować się kontrami, czasami wręcz wybijaniem do przodu czy spowalnianiem rytmu gry. Bliski szczęścia był Michał Śliwiński, który uderzył między nogami Grzegorza Zółkiewskiego. Na wpół skutecznie, gdyż piłka haczyła jeszcze o piętę bramkarza i wypadła poza boisko tuż obok słupka. Chwilę później bliski szczęścia był Damian Pulikowski. Ozdobą meczu było atomowe uderzenie Krzysztofa Karpowicza z ok. 30 metrów. Golkiper tylko odprowadził piłkę wzrokiem, a ta obiła poprzeczkę. Błękitni raz zatrudnili Miłosza Kudłacza, ale słaby strzał w środek nie mógł go zaskoczyć. W końcówce Kaczawa wręcz napierała na rywali, ale Ci bardzo mądrze się bronili i ostatecznie nie dali sobie wydrzeć remisu.
Ostatecznie mecz kończy się podziałem punktów 1:1. Kaczawa wciąż jest jedyną niepokonaną drużyną w lidze. Pozostajemy wiceliderem, z punktem straty do Iskry Księginice. Błękitni awansowali na ligowe podium.
Zapraszamy do galerii fotograficznej z tego spotkania poniżej (fot. Wojciech Obremski, Ewa Jakubowska).
Foto: Wojciech Obremski - lca.pl, Ewa Jakubowska - e.legnickie.pl.
Komentarze